Andrzej Setman

Tubella

Liczba str.: 292
ISBN: 978-83-930887-3-7
Wydanie: Wydanie I, 13.10.2012
Gatunek: Proza; Literatura współczesna
Cena: 45 zł


OSTRZEGAM!

TA KSIĄŻKA NAMIESZA CI W GŁOWIE

ZŁAMIE KANONY TWOJEGO MYŚLENIA

NIE POZWOLI CI ZASNĄĆ

TA, TO... POCZĄTEK...

Recenzja

Książka o miłości. Niejeden pomyśli – kolejna. Po lekturze Tubelli okazuje się, że NIE. Miłość bywa różna i nieprzewidywalna, zwłaszcza w przypadku osobowości wielorakiej. Co zrobisz, gdy dowiesz się, że ukochana osoba ma ukrytą, nieuświadomioną drugą osobowość, a Ty przecież tak bardzo ją kochasz! No właśnie kochasz, ale którą?

A może mamy do czynienia z pasożytem? Tylko jak rozstrzygnąć kto nim jest? Wysłać do psychiatry? Czy najprościej - odejść...

Historia głównego bohatera skłania do refleksji na temat tego, jak kochamy i co kochamy w drugiej osobie. Porywa, zadziwia oraz wzrusza. Wyssana z mlekiem matki idea monogamicznego związku będzie się w czytelniku buntować raz po raz. Wielka miłość oparta na wyłączności (zwłaszcza w duchowym wymiarze), to przecież (ale czy nie zgniły) ideał wszechczasów.

Zmierzymy się z tabu miłości rodzicielskiej między ojcem a córką. Relacja z dzieckiem jest obarczona ryzykiem braku zaufania i nieakceptacji (zwłaszcza w obliczu rozstania rodziców odbierana jest zupełnie inaczej przez każdego z bohaterów), ale zabarwiona też namietnością.

Zostają poruszone granice szczerości z własnym, dorosłym już dzieckiem oraz to, jak przestrzeganie społecznych konwenansów może taki kontakt pozbawić jego najważniejszej wartości. Czy należy opowiedzieć dziecku o swoim pierwszym razie i o okolicznościach jego poczęcia, czy lepiej jest ten niezwykle intymny temat przemilczeć? Odpowiedź na te pytania po lekturze nie będzie taka oczywista, jak się z początku mogłoby wydawać.

Pierwsze wrażenie po przeczytaniu książki, to podobieństwo do prozy Paulo Coleho. Setman skłania do myślenia i refleksji nad osobistym pojęciem miłości, nie emanuje jednak wszechobecnym patosem i objawionymi prawdami wszechświata. Podobnie jak w twórczości Jonathana Carrolla, racjonalność wymyka się z rąk na rzecz transcendentnej niewiadomej.

Na tę książkę warto zarezerwować sobie trochę czasu – rozpoczęta nie pozwala czytelnikowi odejść, dopóki nie przeczyta się całości.

Natalia Gańko





Opis książki

Andrzej główny bohater książki i jednocześnie jej narrator spotyka się ze swoją córką w poczekalni szpitala, gdzie czekają na wynik operacji Elżbiety, żony narratora. Relacja między ojcem i córką od wielu lat jest jedynie „poprawna”. Córka odczuwa ogromny żal do ojca za to, że rozwiódł się z jej matką. Jest całkowicie przekonana iż ojciec, aktualnie posiadający młodą partnerkę, już wiele lat wcześniej zdradzał jej matkę z inną kobietą, co w końcu doprowadziło do rozpadu małżeństwa. Dodatkowa Ida wychowywana przez matkę przez wiele lat wysłuchiwała negatywnych opinii o swoim ojcu.

W pierwszej części książki Ida nakłania ojca do wspomnień, tylko po to, aby skrócić czas oczekiwania na wynik operacji. Ten (facet bez imienia, jakby bez osobowości) opowiada jej zwykłe i niezwykłe; radosne, smutne, łatwe i trudne historie ze swojego życia. Ta rozmowa zbliża ich do siebie jak nigdy dotąd. Symbolicznie szpital staje się miejscem uleczenia ich relacji. Wychodząc z niego, jak ludzie potrzebujący rekonwalescencji niby, wszystko jest w porządku, a jednak stare żale jeszcze się nie zabliźniły.

W drugiej części książki bohaterowie opuszczając klinikę w której pozostawiają stare animozje i przenoszą się do mieszkania córki, gdzie kontynuują boleśnie szczerą rozmowę. Żadnych niedomówień!!!

Nocna rozmowa pozwala im odzyskać pełną bliskość. Kluczem okazuje się gotowość ojca do pełnej prawdy i wyjaśnienie córce, okoliczności 'zdrady' o którą go podejrzewa. Do końca córka nie jest przekonana czy 'zdrada' była zdradą, ponieważ choroba umysłowa jej matki miała niezwykły wpływ na całą sytuację, powodując diametralną przemianę poglądów moralnych. Analogiczna przemiana następuje u córki pod wpływem opowieści ojca, momentami bardziej przypominającej kryminał, niż wspomnienia.

Pomimo świadomości, że ojciec miał 'inną kobietę', córka uważa, że nie doszło do zdrady, a przyczyna rozwodu leżała po stronie matki udającej 'Przenajświętszą Matkę Polkę'.




Wrażenia czytelników


TUBELLĘ przeczytałam już wcześniej, ale nie umiałam pozbierać myśli, a co dopiero ubrać je w słowa.

Jak uderzenie pioruna, ale nie tego, który niesie zniszczenie, ale rozjaśnia mrok spowitego przez burzę nieba.

Nigdy nie zdarzyło się, by książka tak mnie przeniknęła, bym myślała o niej każdą komórką swojego ciała.

Jak dla mnie jest to bardzo wzruszająca, intrygująca opowieść, trzymająca w napięciu do samego końca. W trakcie czytania towarzyszyły mi skrajne emocje, od śmiechu po łzy.

Jednak przede wszystkim skłoniła mnie do zadnia sobie wielu pytań, otworzyła pewne szufladki ze wspomnieniami, które wydawało mi się, że są zamknięte, ale były tylko przymknięte. Przy tej lekturze nie da się przejść obojętnie.

I pierwszy raz pomyślałam, nic nie dzieje się przypadkowo i może to dobrze, ze to dzieje się dzisiaj, może tak miało być.

Przypominała mi o pewnych sprawach, o których wiedziałam, ale zapomniałam, bądź nie chciałam pamiętać.

Po przeczytaniu, pojawiło się w w mojej głowie CHCĘ:

- Chcę żyć, a nie być tylko obserwatorem życia.

- Chcę cieszyć się każdą chwilą, jakby ta miała być tą ostatnią.

- Chcę zmienić to co zmienić można, a pogodzić (zaakceptować) to na co nie mam wpływu.

- Chcę widzieć, a nie tylko patrzeć.

To wiara czyni cuda, a nasza wiara w drugiego człowieka może w nim uczynić cuda -“Miej serce i patrzaj w serce”- Ale wiara w siebie również może uczynić cuda w nas (we mnie). Choć nie jest to łatwe, to z pewnością warte wysiłku.

Dla mnie konkluzja może być tylko jedna, trzeba chcieć, by móc. To ja muszę chcieć!!!!! I Chcę!!! Nawet jeżeli będzie to mnie kosztowało wiele pracy, wysiłku i walki z sobą. Pozwoliłam sobie na kilka dygresji. Ciężko mi ubrać w słowa, to wszystko, co się stało ze mną po przeczytaniu tej książki, co dalej się dzieje......Dziękuję :)

A tak na marginesie to chyba św. Augustyn powiedział “KOCHAJ i RÓB CO CHCESZ” ;)

Nie wiem czy to wszystko co napisałam nie jest zbyt górnolotne, ale tak czuję, wiec tak napisałam.

MARIA





"Tubella" pochłonęła całą moją uwagę. Skupiałam się na każdym przecinku, słowie i zdaniu. Odczuwałam wiele emocji podczas lektury, śmiałam się, płakałam, byłam zła (często na siebie, ponieważ było wiele momentów w których zobaczyłam jak destrukcyjne i złe było/jest moje postępowanie)

Czytając zrozumiałam że to o czym piszesz jest mi bardzo bliskie, że wiele sytuacji które opisujesz znam z własnego życia. Momentami próbowałam analizować obiektywnie swoje postępowanie przyglądałam mu się z boku. Sadzałam siebie na fotelu i tak samo jak Ida, starałam się bez emocji opisywać swoje zachowanie. Te momenty były raczej bolesne, ponieważ odkrywałam swoje błędy, wstydziłam się ich. Tak było gdy czytałam o wyprawie w góry i pobycie bohaterów u Marii i Stefana. Szczególnie utkwiły mi w pamięci słowa Stefana skierowane w stronę Eli:

"A ty, śliczna panienko, podziwiaj swojego faceta za to, kim jest. Tylko w ten sposób stworzysz z niego mężczyznę. On bardziej od twojej cipki potrzebuje twojego zachwytu. Jeśli nie będziesz go podziwiać, zaczniesz nim pogardzać, a on z najwspanialszego faceta stanie się jednym z milionów dupków depczących tę planetę".

Czytając ten fragment zrobiło mi się "nie wygodnie", przez chwile zastanowiłam się nad tymi słowami. W myślach zadawałam sobie pytania: Czy ja podziwiałam B.? Jak często go motywowałam? Czy go chwaliłam kiedy coś zrobił dobrze? Czy mówiłam mu że jest wyjątkowy? Moja odpowiedź brzmi: rzadko. Za to często jego poczucie wartości podnosiłam w łóżku...

Sex dla mnie miał bardzo duże znaczenie, zdarzało się że był dla mnie jedyną metodą by rozładować napięcie, które we mnie siedziało, a ja w inny sposób nie umiałam się go pozbyć.

Kolejne słowa Stefana, które tym razem mnie wzruszyły: "Marii zawdzięczam cud cieszenia się każdą chwilą otrzymaną w prezencie od życia, każdą radością, a nawet każdym smutkiem. Można przejść przez życie i nie zauważyć ani jednego cudu, jeśli się nie wierzy, że wyrastają one jak grzyby po deszczu…"

Przeczytałam ten fragment i pomyślałam sobie że jest cholernym szczęściarzem, ponieważ na jego drodze stanęła Maria, to ona sprawiła ze zaczął cieszyć się życiem. Posmutniałam strasznie, czy ja znajdę taką osobę, która obudzi we mnie radość życia? Zastanowiłam się przez chwilę, zwątpienie zwyciężyło, i znowu łzy w oczach, czarne chmury nad głową...

I wewnętrzny dialog, który mniej więcej brzmiał tak: -Może ja sama będę dla siebie taką osobą, nie mam wyjścia, znowu zostałam porzucona.

-Czy potrzebuję do tego drugiego człowieka?

-Oczywiście że nie potrzebuję, ale bardzo pragnę być kochaną i wydaję mi się że problem tkwi w tym że za wszelką cenę...

Zobaczyłam swojego demona- to lęk przed utratą miłości, chciałabym tak jak Ida wypędzić go z siebie. Na razie nie mam pomysłu jak to zrobić, chyba potrzebuję szamana:)

Bardzo był mi bliski Andrzej, kiedy przechodził załamanie podczas miesiąca miodowego na wyspie. Utkwiły mi jego słowa gdy zwraca się do Tubelli: "Doszedłem do granicy, za którą już nic nie istnieje. W tej chwili marzę tylko o śmierci. Jutro rozstanę się z Elą, a pojutrze prawdopodobnie popełnię samobójstwo z rozpaczy. Ja już nie umiem żyć, ja już nie chcę żyć. Marzę tylko o jednym: wypłynąć w morze, tak jak kilka dni temu… i nie wrócić… Ale obawiam się, że jestem tchórzem i nie potrafię się nawet utopić". Tak obecnie się czuję, dotarłam do granicy i nie mam motywacji by dalej iść. Również odpowiedź Tubelli mnie zabolała, uświadomiła mu że na te wszystkie porażki dał przyzwolenie, że nie zrobił nic aby przerwać koszmar. Jej rada aby kontrolować swoje życie i brać odpowiedzialność za czyny i również za to co się zaniechało jest dla mnie w tym momencie trochę abstrakcyjna, zupełnie nie wiem jak się do tego zabrać, skoro cały czas targają mną sprzeczności i nie jestem w stanie podjąć jakiejkolwiek decyzji.

Bardzo mi się spodobały zdolności bohatera, które na początku interpretowałam jako "paranormalne", byłam zachwycona kiedy Andrzej, jak jasnowidz, kojarząc pewne sytuacje z przeszłości, informował bezbłędnie Idę o przebiegu operacji jej matki. W miarę czytania dotarło do mnie, że to wcale nie są jakieś czary, ani coś czego nie można w sobie odkryć. Każdy człowiek posiada intuicję, ale nie każdy chce jej słuchać oraz odczytywać znaki na które ona nas naprowadza.

Trochę się nie zgadzam z jednym stwierdzeniem mianowicie że: "Nie wszyscy ludzie potrafią widzieć „szeroko zamkniętymi oczami”, słowo potrafią zamieniłabym na chcą. Uważam że każdy człowiek to potrafi, ta umiejętność jest w każdym z nas, ale nie wszyscy chcą z niej korzystać. Jedni nie chcą, ponieważ wolą nie dopuszczać swojego wewnętrznego głosu do siebie i żyć w jakiejś ułudzie i wymyślonej przez siebie rzeczywistości, a drudzy porostu o tym nie wiedzą, że mają taki dar, są zbyt przyziemni i kostyczni aby interesować się swoim wnętrzem a tym bardziej rozwijać duchowo.

Moją uwagę również skupiły dwa fragmenty książki w których piszesz na temat bezsensownego martwienia się na zapas. Pierwszy fragment pod salą operacyjną, kiedy ojciec uczy Idę nie martwienia się. Bardzo podobały mi się pytania , które zadawał córce:

Czy twoje martwienie się pomoże chirurgowi trzymać skalpel? Czy twoje martwienie się lepiej oświetli pole operacyjne? Czy wiesz o tym, że nasze mózgi wysyłają fale elektromagnetyczne?

A drugi fragment to kiedy Ela, wręcz zmusza go do wydania ostatnich pieniędzy na upragnioną książkę. Bohatera jednak zakup jakiego dokonał nie wprawił w dobry humor- nie ma pieniędzy na herbatę. Na zadane przez Ele pytanie, czemu się nie cieszy, odpowiada że – Nie potrafię być beztroski jak dziecko, bo już jestem pełnoletni. Odpowiedz Eli: – Czy dlatego nie potrafisz być bez troski, bo uważasz, że dorosłe życie to są same troski?

Ten fragment jest mi bliski, ponieważ mam wrażenie że cały czas się martwię, czymkolwiek, nawet jak odpoczywam i mam wolny dzień zawsze jest we mnie jakiś niepokój. Zawsze chciałam być niezależna i samowystarczalna, ściska mnie w sercu kiedy czytam odpowiedź Eli: A czy samodzielność może także znaczyć, że nadszedł czas, abyś był dzielny i sam decydował, w jakim nastroju chcesz iść przez życie?, – Sam widzisz, jak twoje rozważania ograniczają twoje marzenia. „Zmartwienie jest jak śmieć”. Tak zmartwienia są jak śmieci, tylko co zrobić aby się nie martwić, one same zatruwają moją głowę, mam wrażenie, że nie mam nad nimi kontroli.

Czytając o miesiącu miodowym na wyspie, przed oczami miałam moją relację z B. Na początku nie mogliśmy żyć bez siebie, każda wolną chwile spędzaliśmy w łóżku, cieszyliśmy się jak dzieci każdą minutą wspólnego bycia razem. Wspólnie przyrządzaliśmy posiłki, uwielbialiśmy razem gotować. Łza się zakręciła w oku, kiedy przeczytałam słowa :Kiedy mężczyzna nie potrafi znieść złośliwości i docinków, to przestaje czegokolwiek pragnąć i wtedy zaczyna się piekło.

Prawda jest taka ze nie szczędziłam B. złośliwości i swój zły humor nie raz wyładowywałam na nim, w tym momencie zrobiło mi się głupio, wina leży po środku z tendencją przewagi w moją stronę.

Andrzej i Ela przeszli wszystkie etapy swojego związku na wyspie, również pokonali kryzys. Niestety ciężkiej próby z B. nie przetrzymaliśmy. Totalnie się wycofał gdy zaczęłam mieć problemy z pracą, z brakiem pieniędzy a potem z mieszkaniem. To było piekło taka totalna obojętność z jego strony, przerażało mnie to, absolutny brak empatii. Zobaczyłam zupełnie inną jego twarz , człowieka interesownego, kalkulującego - teraz wina przesunęła sie w jego stronę.

Dosyć już tego rozliczania, nie ma to już najmniejszego sensu w tym momencie. To co było minęło i mam nadzieję ze wyciągnę z tego związku wnioski. Pozostaje mi tylko nauczyć się inaczej postępować.

Czytanie tej książki w pewien sposób stało się dla mnie rozliczeniem z tego co było. Wprawdzie rany jeszcze się nie zagoiły, jednak, odkryłam maleńki cień nadziei, że to wszystko minie, że przestanę cierpieć i podniosę się z dołka. Napisałam Ci kiedyś, że się nie modlę, że nie mam żadnych bogów do których składam swoje prośby, a jednak słowa, które mocno zapadły mi w pamięci to słowa modlitwy...

Panie, daj mi pogodę ducha, by znosić te rzeczy, których zmienić nie mogę, daj odwagę zmieniać to, co zmienić mogę, i daj mi mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego.

D.





W Tubelli musiałam robić sobie przerwy, nie mogłam czytać jej jednym tchem, bo za bardzo bolało. W szczególności wątki o dzieciństwie. Moje też nie było kolorowe i wspomnienia trochę mnie przerastały. A jak wiadomo, kiedy ma się mgłę na oczach trudno jest czytać. Do niektórych stron wracałam kilka razy, ogólnie z książki Tubelli zrobiłam swój prywatny pamiętnik pisząc na marginesach swoje własne przemyślenia lub podkreślając zdania, które mają dla mnie dużą wartość.

Dla mnie Pana książki są lekiem na zranioną duszę i serce, pomagają mi uwierzyć w siebie, podbudować swoją wartość, którą miałam odbieraną za każdym razem w dzieciństwie. Leczą mnie ze złych wspomnień i złych doświadczeń.

Jestem szczęśliwa, że poznałam Pana książki. Jeszcze raz dziękuję.

Monika





Przeczytałam Tubellę z zapartym tchem i nie wiem co napisać. Mam mentlik w głowie.

Historie opisane w książce są jakby wymyślone, a z drugiej stony jakieś bliskie, nie wiem o co chodzi. Nierealne, a jednak mają coś w sobie. Czuje się jakbym miała zrobione pranie mózgu. Jeszcze nigdy nie czytałam takiej książki - coś dziwnego. Napewno wrócę to niej nie raz.

Jak Ty ją napisałeś?

Jestem pełna podziwu.

Jedyne co teraz wiem to to, że pragnę żyć według tego co CHCE, a nie tego co POWINNAM.

Liliana


© Andrzej Setman 2013

Realizacja: Studio b4